Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.

2 Kor. 5:17

piątek, 13 marca 2009

Zacznij zarządzać!

Często myślimy o swoim życiu jak o zadaniu, które mamy wykonać i to wykonać jak najlepiej. Próbujemy nim zarządzać, nadać kierunek, wprowadzać różne zmiany i usprawnienia. Generalnie niewielu ludzi mogłoby zapewne powiedzieć „jestem zadowolony ze swojego życia, bo udaje mi się nadawać mu właściwy kierunek i skutecznie nim zarządzać”. Dlaczego tak się dzieje?

Jednym z powodów może być to, że próbujemy zarządzać całym życiem od razu, a nie jego mniejszymi odcinkami. Dlaczego nie zając się jednym rokiem, a może miesiącem, albo tygodniem, czy wręcz – jednym dniem?

To właśnie dzień jest odcinkiem czasu, który człowiekowi najłatwiej jest ogarnąć. To na poziomie dnia występuje największa powtarzalność czynności, bez względu na porę roku, pogodę, nasz nastrój, zdrowie, stan finansów itp. No właśnie o dniu najczęściej mówimy, że mieliśmy (albo mamy) „ciężki”, albo „udany”, albo „wyczerpujący” albo „super” (chociaż to chyba najrzadziej ;-). Od czego zatem ten dzień zależy? Czy od okoliczności? Od naszych sukcesów bądź porażek w pracy? Od tego, jak inni odnoszą się do nas? W bardzo niewielkim stopniu. Nasza satysfakcja i postrzeganie dnia zależą przede wszystkim od decyzji, które w sprawie każdego dnia podjęliśmy rano.

To właśnie pierwszych kilkanaście minut po obudzeniu to najbardziej strategiczny moment mający wpływ na pozostałe kilkanaście godzin. Co zatem wtedy robić? Jak ten czas wykorzystać?

Siedem prostych kroków nie powinno zabrać więcej niż kilka, kilkanaście minut, a z pewnością pomoże i w konsekwencji pozwoli zmienić kierunek całego życia:

  1. Zacznij od uwielbienia Boga

To pierwsze i najważniejsze. Nie dlatego, że Bóg tego potrzebuje i bez tego będzie miał kiepski dzień, to ty tego potrzebujesz. To może być piosenka, to mogą być słowa, w których po prostu powiesz kim On jest, dlaczego jest godzien najwyższej chwały. Uwielbienia nie sprawia, że czujesz się mniejszy, słabszy, mniej godny itp. Jest dokładnie odwrotnie. Żeby się przekonać, że tak jest musisz spróbować.

  1. Stań pod krzyżem Jezusa

Spójrz na miejsce, gdzie Jezus zapłacił za twoje życie największą cenę. I to właśnie ta cena jest gwarancją prawdziwej wartości twojego życia, a nie to, jak ty je prowadzisz.

  1. Odśwież przymierze z Ojcem w Niebie

Najlepiej przeczytaj Psalm 91

  1. Zapytaj o Jego plan i zaproś Ducha Świętego, żeby cię prowadził

Zostaw swoją agendę na razie na boku. Zapytaj o Jego cele, kluczowe aktywności, o kierunek. To, co od Niego otrzymasz (a odpowie na pewno, bo odpowiadanie na modlitwy jest Jego naturą) będzie jak strategia, w którą bez problemu wpiszesz swoje aktywności związane z życiem zawodowym, rodzinnym, społecznym itp., ale najważniejsze, że od razu będziesz widział ich wagę, łatwiej ustalisz priorytety i z pewnością pozbędziesz się kilku punktów, które cię absorbowały, może martwiły, a teraz zobaczysz, że są bez znaczenia.

  1. Zobacz swój dzień w kontekście wieczności

Masz przed sobą nie jeden z 20, może 30 tysięcy dni. Masz przed sobą jeden z nieskończonej liczby dni, z których te 20, może 30 tysięcy, przyjdzie ci spędzić na ziemi. Staraj się zatem skupić tylko na tym, co musisz zrobić w tym pierwszym okresie życia, resztę zostaw sobie na później.

  1. Zdecyduj, że będziesz Jemu służył

To nie znaczy, że masz Mu nosić walizkę, albo wachlować, kiedy się zmęczy. To oznacza, że wykonujesz Jego pracę tutaj na ziemi w jego imieniu i dla Jego Królestwa. To oznacza przywilej, honor i niezwykłą godność nawet wtedy, kiedy masz nakarmić, albo umyć bezdomnego w Indiach, albo Afryce.

  1. Zdecyduj, że będziesz się cieszył

Nawet jeśli trudno ci sprawić sobie radość myśleniem o wspaniałym przyszłym życiu w Niebie – uznaj, że to, co dzisiaj widzisz wokół siebie jest wystarczającym powodem do radości. Kolejny dzień możliwości, obecność bliskich osób, ale przede wszystkim Jego obecność – nie abstrakcyjna, wydumana, ale rzeczywista, pełna przychylności i ojcowskiej miłości. Czy to nie wystarcza?

Być może początkowo nie będzie to łatwe, ale z czasem będzie coraz bardziej naturalne, aż w końcu „wejdzie ci w krew”. I wtedy zobaczysz prawdziwą zmianę, której sam z siebie nigdy byś nie dokonał, ale też, do której sam Bóg – bez Twojej współpracy – nie byłby w stanie cię zmusić.

1 komentarz:

Ewelina pisze...

Rewelacyjne :) Dzięki!