6. I gdy tam byli, nadszedł czas, aby porodziła.
7. I porodziła syna swego pierworodnego, i owinęła go w pieluszki, i położyła go w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.
8. A byli w tej krainie pasterze w polu czuwający i trzymający nocne straże nad stadem swoim.
9. I anioł Pański stanął przy nich, a chwała Pańska zewsząd ich oświeciła; i ogarnęła ich bojaźń wielka,
10. I rzekł do nich anioł; Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu,
11. Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowy.
12. A to będzie dla was znakiem: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie.
13. I zaraz z aniołem zjawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących:
14. Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie.
Łuk. 2:6-14
Opis dobrze znany, często czytany. Być może kojarzy się nam z dzieciństwem, wzniosłą atmosferą, rodzinnym ciepłem, prezentami, zapachem choinki, wigilijnych potraw. Nadajemy tym świętom wartość emocjonalną, symboliczną, mówimy wówczas o pojednaniu, nadziei, radości, przekazujemy tradycje swoim dzieciom. I tak z pokolenia w pokolenie…
Czy jednak nie zapominamy, czego pamiątką jest Boże Narodzenie…?
Czy myśląc i mówiąc o pojednaniu nie mamy na myśli pojednania z nieprzyjemnym sąsiadem? Myśląc o nadziei nie myślimy o lepszej pracy i spłacie kredytów? A o radości – nie o prezentach, gadżetach i chwili urlopu? A to nie tak miało być…
Jezus urodził się na ziemi jako człowiek, żeby pojednać każdego człowieka z Bogiem – Ojcem w Niebie, żeby dać nadzieję na życie wolne od grzechu i słabości, a radość – z uczestnictwa w chwale i dziedzictwie Królestwa Bożego.
Od Jezusa oczekiwano czegoś innego, kiedy się narodził. Żydzi myśleli o wyzwoleniu spod okupacji Rzymian. Dzisiaj też Jego przyjście jest niezrozumiane. Warto to jednak zmienić i przerwać tę dziejową pomyłkę.
Po co zatem przyszedł Jezus? Czym było Jego narodzenie i życie na ziemi? Sam o tym mówi najlepiej:
16. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.
Jan. 3:16
Boży jednorodzony Syn był najwyższym możliwym wyrazem miłości Boga do świata. I innego już nie będzie, inny zbawiciel już się nie pojawi, nikt nas już bardziej do Boga nie zbliży, więcej dla ratunku świata zrobić już się nie da. To właśnie ci, którzy uwierzą i zaczną żyć żywotem wiecznym już teraz na ziemi – są Bożą odpowiedzią na potrzeby świata i jednocześnie ewidentnym dowodem na to, że Boży plan ma moc i może być skuteczny. Dlaczego jednak tak wielu boi się spotkania ze zbawicielem? Bo uwierzyli w kłamstwo, które dementuje sam Jezus w następnym wersecie w ewangelii Jana:
17. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony.
Nie czekaj, aż staniesz się „godny” spotkania ze Zbawicielem, aż uznasz, że „możesz się pokazać”. To by było dobre, gdybyś szykował się na spotkanie z sędzią. A ty potrzebujesz zbawiciela właśnie po to, żeby się na nowo narodzić i zacząć nowe życie, a nie „pudrować” stare. Tylko wtedy masz gwarancję prawdziwej zmiany.