Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.

2 Kor. 5:17

wtorek, 13 grudnia 2011

Najbliższe spotkania

W najbliższą niedzielę zapraszamy wszystkich na Nabożeństwo Bożonarodzeniowe na Rynek 17 o godz. 11.00. W niedzielę 25.12. (Boże Narodzenie) spotkania nie będzie.
W niedzielę 1.01.2012. zapraszamy na Spotkanie Noworoczne na Rynek 17, wyjątkowo na godz. 17.00. To będzie bardzo dobry początek Nowego Roku:)!

sobota, 10 grudnia 2011

Oto czynię rzecz nową...

Izaj. 43:18-19
18. Nie wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to, co minęło, już nie zważajcie!
19. Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie? Tak, przygotowuję na pustyni drogę, rzeki na pustkowiu.

Wielu ludzi czytając te wersety może pomyśleć "to mnie nie dotyczy, nie jestem zbytnio sentymentalny i nie pasjonuję się historią". Tymczasem nie to Bóg ma tutaj na myśli. On przestrzega nas przed życiem, które nie jest w stanie dostrzec i przyjąć czegoś naprawdę NOWEGO, co Bóg przygotowuje i w co chce nas wprowadzić. Bóg będzie chciał w najbliższym czasie wprowadzić swój Kościół do miejsc, w których albo nikt wcześniej nie był, albo był, ale doświadczył jedynie pustyni i pustkowia. Teraz On oczekuje, że jeżeli nam powie, że mamy gdzieś iść - wejdziemy tam bez wahania, nawet jeżeli nasz GPS i wszystkie mapy pokazują tam tylko nieużytki i pustkowie. To oznacza, że nasze przeszłe doświadczenia nie mogą nam dłużej służyć za przewodnik ku przyszłości. Jeżeli pójdziemy tam, gdzie On nas prowadzi - tam gdzie była pustynia - teraz znajdziemy drogę i rzekę wszelkiego zaopatrzenia. Jeżeli pójdziemy...

wtorek, 20 września 2011

Żniwo jest wielkie

Mat. 9:35-38
35. I obchodził Jezus wszystkie miasta i wioski, nauczał w ich synagogach i zwiastował ewangelię o Królestwie, i uzdrawiał wszelką chorobę i wszelką niemoc.
36. A widząc lud, użalił się nad nim, gdyż był utrudzony i opuszczony jak owce, które nie mają pasterza.
37. Wtedy rzekł uczniom swoim: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.
38. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje.

Prawo siania i żęcia dzisiaj działa dokładnie w ten sam sposób jak za czasów ziemskiej misji Jezusa. Królestwo Boże będzie się rozrastać i rozszerzać, kiedy ci, którzy do niego należą będą zdobywać nowych ludzi dla swojego Króla. Jak mamy jednak widzieć, że Królestwo faktycznie się rozrasta? Między innymi - po liczebnym wzroście Kościoła.

Aby jednak rozwijać i budować lokalny kościół musimy się rozprawić z kilkoma przesądami, które ludzi wierzących skutecznie przed takim rozwojem powstrzymują.
Główne z nich to:
1.            Czekanie na przebudzenie nadchodzące z zewnątrz.
2.            Musimy być gotowi, żeby zacząć ludziom mówić o Jezusie i żeby ich przyjąć w kościele.
3.            Ludzie muszą być przygotowani do słuchania ewangelii.
4.            Skoro wielu jest powołanych, ale mało wybranych - ciężko ich znaleźć
Mat. 22:14
Albowiem wielu jest wezwanych, ale mało wybranych.
5.            Skoro misją jest rozszerzanie Królestwa - liczebność kościoła nie ma znaczenia.
6.            Ludzie chcą rozmawiać o Bogu, ale do kościoła nie przyjdą.
7.            Do zwiastowania ewangelii potrzebuję narzędzi, których nie mam.

Wszystkie te wymówki prowadzą do opieszałości i bierności.
2 Kor. 6:2
Mówi bowiem: W czasie łaski wysłuchałem cię, A w dniu zbawienia pomogłem ci; Oto teraz czas łaski, Oto teraz dzień zbawienia.

Gdyby co, którzy opowiedzieli nam ewangelię, wstrzymywaliby się i czekali aż będziemy gotowi – prawdopodobnie nigdy byśmy jej nie usłyszeli.

Żniwo jest wielkie. Już teraz.

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Następne spotkanie - dobiero 21.08.2011.

W najbliższą niedzielę 14.08. ze względu na wyjazd na Wiatrołap (wiatrolap.pl) spotkanie na Rynku 17 się nie odbędzie. Zapraszamy w kolejną niedzielę 21.08.2011. na godz. 11.00.

piątek, 29 lipca 2011

Fundament obfitego życia - tożsamość

Obfite życie nie wynika z tego, co zrobię, ile się napracuję, co zdobędę, ale wynika z tego KIM JESTEM!
Jezus zawsze wiedział, kim jest i dlatego wiedział, co mówić i robić.
Jezus przyszedł, abyśmy mieli obfite życie, ale przed wszystkim życie, które będzie odbijać ten sam rodzaj przeznaczenia i tożsamości, który był nad Nim. A On był Synem Boga.

Efez. 1:3-5
3. Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który nas ubłogosławił w Chrystusie wszelkim duchowym błogosławieństwem niebios;
4. W nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nienaganni przed obliczem jego; w miłości
5. Przeznaczył nas dla siebie do synostwa przez Jezusa Chrystusa według upodobania woli swojej,
(BW)

Jakikolwiek owoc, a tym bardziej obfity, może być wydawany tylko z głębi właściwej tożsamości, z poczucia, kim się jest, bo to kim jestem określa, co powinienem i mogę robić.

Jan. 1:9-13
9. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat.
10. Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał.
11. Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli.
12. Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego,
13. Którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.
(BW)

Samo przyjście człowieka na świat nie oznacza jego zrodzenia z Boga, bo dzieje się to dopiero w momencie, kiedy człowiek przyjmuje Jezusa jako Słowo i Światło.
Ci, którzy przyjęli Słowo i Światłość mają prawo stać się dziećmi Bożymi, ale nie przez stworzenie czy adopcję, ale przez zrodzenie. To znaczy, że nie jesteśmy wytworem ludzkiej woli, albo przypadku, który teraz jako taką "sierotę" Bóg adoptuje z litości, ale jesteśmy oryginalnie zrodzeni z woli Boga, który nasze zrodzenie i bycie Jego dzieckiem zaplanował, wymarzył i teraz realizuje.

Ps. 2:7-8
7. Ogłoszę zarządzenie Pana: Rzekł do mnie: Synem moim jesteś, Dziś cię zrodziłem. 

Co z tego wynika? Wynika z tego, że nie tylko mamy teraz Królewską godność i tożsamość, ale mamy z tego wynikający autorytet i dziedzictwo.
Dziedzictwo Jego nie dotyczy jednak posiadania ładnego domu, telewizora w każdej łazience czy samochodu - innego na każdy dzień tygodnia. Dziedzictwo Jego Królestwa oznacza zdolność do zaprowadzania Jego panowania, gdziekolwiek się znajdziemy.

Stając się synem przestajemy być niewolnikami, narzędziami, nawet sługami już nie jesteśmy ( Jezus powiedział do swoich uczniów, że nie nazywa ich sługami, bo sługa nie zna zamiarów swojego Pana).

Pozostaje zatem :

1.       Przyjąć Słowo i Światło - Jezusa jako zbawiciela i źródło prawdy
2.       Przyjąć Ducha Świętego wołającego Abba Ojcze!

Gal. 4:6
6. A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze!

Tylko Duch Święty obecny w nas jest w stanie uzdolnić człowieka to życia według Bożej tożsamości – tej, którą zaplanował dla każdego człowieka Bóg. A On przychodzi i zamieszkuje w każdym, kto uwierzył w Chrystusa i powierzył Mu swoje życie. Bo życie w poczuciu bycia Bożym synem i córką jest nie do porównania z jakimkolwiek innym!

sobota, 4 czerwca 2011

Trwałość owocu

Jan. 15:16
16. Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to, o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam.

Jeśli ktoś ma wątpliwości co do swojego przeznaczenia, a należy do Jezusa  – powinien wczytać się w ten fragment Pisma. On mówi o przeznaczeniu, o owocach i o ich trwałości. A dodatkowo o gwarancji otrzymania wszystkiego, o co prosimy w imieniu Jezusa.
Jak jednak przynieść owoc, i do tego owoc trwały?

Po pierwsze – musimy pamiętać, że będziemy wydawać owoc według swojego rodzaju – czyli kim jesteśmy – taki będzie owoc. Zatem na odpowiedni owoc przełożą się nie tyle nasze wysiłki i starania, ale nasza tożsamość i charakter. 
Po drugie -  te rzeczy kształtują się poprzez próby, tarcia, doświadczenia i wstrząsy.

Hebr. 12:26-27
26. Ten, którego głos wtenczas wstrząsnął ziemią, zapowiedział teraz, mówiąc: Jeszcze raz wstrząsnę nie tylko ziemią, ale i niebem.
27. Słowa:''Jeszcze raz'' wskazują, że rzeczy podlegające wstrząsowi ulegną przemianie, ponieważ są stworzone, aby ostały się te, którymi wstrząsnąć nie można.

To oznacza, że dopiero to, co się ostanie po wstrząsach będzie miało cechy trwałości. Bogu zależy nie na tym, żebyśmy cierpieli i męczyli się przechodząc przez różne trudne doświadczenia, ale o to, żeby nasze życie było wypróbowane i poddane wstrząsom nie destrukcyjnym, ale oczyszczającym nasze życie z wszelkiej nietrwałości.

środa, 1 czerwca 2011

W niedzielę 5.06. - spotkania na Rynku nie ma

W najbliższą niedzielę będziemy uczestniczyć w uroczystości konfirmacji w Kościele Ewangelicko-Augsburskim w Lublinie przy ul. Ewangelickiej, początek o godz. 10.00. W związku z tym spotkania na Rynku o 11.00 w najbliższą niedzielę nie będzie.

Zapraszamy na Rynek ponownie w niedzielę 12.06. o 11.00.

sobota, 28 maja 2011

Wyjątkowe spotkanie w niedzielę 29.05.

W najbliższą niedzielę 29.05.2011. podczas spotkania o godz. 11.00 Olga i Grzegorz Kloc poprowadzą uwielbienie, a następnie będą uczyć na temat uwielbienia.

ZAPRASZAMY!!!

czwartek, 5 maja 2011

Konferencja w Lublinie "Co dziś Bóg mówi do Polski, do nas i do mnie"

W najbliższą sobotę 7.05. odbędzie się w Lublinie wyjątkowa konferencja pt. "Co dziś Bóg mówi do Polski, do nas i do mnie" z udziałem wyjątkowych mówców: Andrzeja Nędzusiaka, Bogdana Olechnowicza, Liliany Cydejko i Jerzego Rycharskiego.
Miejsce: Kościół Zielonoświątkowy "Oaza", ul. Tatarska 5, Lublin.
I sesja w godz. 10-14, II sesja w godz. 16-20.
Zapraszamy!!!

niedziela, 10 kwietnia 2011

Tragedia smoleńska - lekcja do odrobienia

W dniu rocznicy największej w historii polskiego narodu tragedii państwowej wielu się zastanawia nad znaczeniem wydarzeń sprzed roku. Jaki to miało sens? Dlaczego musiało się zdarzyć? Czy zawinił człowiek, czy bezduszna natura, albo urządzenia? Czy Bóg nie mógł jakoś zainterweniować, żeby do tego nie dopuścić? Czy zatem Bóg się nami w ogóle interesuje? A może w tej jednej chwili się zagapił?

Wszystkie te pytania są ważne – jednak najważniejsze dla nas – tych, którzy tutaj pozostali, jest odpowiedź na pytanie, co to oznacza dla nas i czy jest gdzieś w tym jakiś sens, jakaś lekcja, którą mamy odrobić, żeby czegoś wartościowego i trwałego się nauczyć?

Od czasu grzechu pierwszych ludzi ziemia dostała się pod panowanie diabła i jego aniołów, stąd liczne choroby, stąd konieczność ciężkiej pracy dla niewielkiego zysku, stąd trzęsienia ziemi, powodzie, wypadki… W wielu przypadkach przyczynia się do nich ludzka lekkomyślność lub głupota, jednak zawsze jest to w interesie „boga tego świata”.

Prawdą jest jednak również, że nic, co dzieje się na ziemi, nie odbywa się bez Bożego przyzwolenia i wiedzy. W ewangelii Mateusza 10,29-33 Jezus mówi: „Czyż nie sprzedają za grosz dwóch wróbli? A jednak ani jeden z nich nie spadnie na ziemię bez woli Ojca waszego. Nawet wasze włosy na głowie wszystkie są policzone. Nie bójcie się; jesteście więcej warci niż wiele wróbli.” Oznacza to, że prezydencki TU-154M nie spadł z Bożej INICJATYWY, ale za Boża aprobatą i wiedzą. To nie może dla nas oznaczać utraty zaufania do Niego, nie możemy się o to na Niego obrażać, bo tylko wtedy będziemy mogli przejść proces uzdrowienia z tak bolesnych ran.

Kryzysy wyciskają z człowieka to, co w nim naprawdę jest. Podobnie jest z całymi narodami. Z Polaków tragedia smoleńska wycisnęła solidarność, wzajemne wsparcie, głęboką refleksję tylko na kilka tygodni. Potem pojawiło się pielęgnowanie poczucia krzywdy, szukanie winnych, kompleksy narodowe, poczucie niższości, agresja, kłótliwość, śmieszność hipotez, pryncypialność i małostkowość. U podstaw wszystkich tych zachowań  leży głęboko zakorzenione NIEPRZEBACZENIE.

Ktoś może teraz pomyśleć „no tak, w sumie wiele osób ma z tym problem”. Prawdziwy problem polega jednak na tym, że tak myśląc mają na myśli zasępionych kombatantów o zaciśniętych ustach i zmarszczonych brwiach, albo ewentualnie słabo wykształcone osoby pikietujące pod pałacem prezydenckim – nieważne, o co, ale zawsze, kiedy ich guru do takiego manifestu wzywa. Nie myślą o sobie. Nie myślą o tym głęboko odciśniętym w ich sercach poczuciu krzywdy ilekroć pomyślą o tym, dlaczego w Polsce nie ma autostrad, a w Niemczech są (a w końcu to oni niby przegrali wojnę…). Nie myślą o nienawiści odczuwanej w stosunku do tych, którzy po II wojnie światowej wspierali aparat władzy komunistycznej stając się oprawcami własnych rodaków. Nie myślą o poczuciu niższości odczuwanym wobec ludzi z krajów Europy Zachodniej. Nie myślą o złości wobec Rosjan, którzy do tej pory nie oddali wraku prezydenckiego Tupolewa. A to wszystko pokazuje, że w sercach wielu Polaków jest zakorzenione nieprzebaczenie silniejsze niż cokolwiek innego. I jako naród nie pójdziemy dalej, dopóki nie uruchomimy w sobie nawyku przebaczenia za rzeczy, na które nie mamy dzisiaj wpływu, nawet jeżeli do tej pory nikt nas za nasze krzywdy nie przeprosił. Bo przebaczenie z przeprosinami nie ma nic wspólnego. Żadne przeprosiny nie uczynią zadość twojej krzywdzie, jeżeli z serca nie odpuścisz. Bo to przebaczenie sprawia wolność w życiu pokrzywdzonego, nie wielkość zadośćuczynienia i siła przeprosin ze strony winowajcy.

Czy to znaczy, że mamy na wszystko „machnąć ręką” i pozwolić innym tratować naszą godność i deptać wszystko, co dla nas ważne? Wręcz przeciwnie. Jeśli chcemy, żeby inni – wobec których mamy uzasadnione roszczenia – traktowali nas poważnie i z szacunkiem, nie możemy manifestować poczucia niższości i krzywdy. A brak przebaczenia zawsze powoduje takie postrzeganie przez innych.

Jezus musiał cierpieć niewinnie, następnie przebaczyć wszystkim swoim oprawcom nie tylko po to, żeby dać nam przykład. Przechodząc tę drogę dał nam realną moc do tego samego. Moc, która pochodzi z Jego krzyża i ostatecznie manifestuje się w Jego zmartwychwstaniu.

Przebaczenie to bardziej postawa niż pojedynczy akt. To raczej nawyk bardziej niż odpowiedź na potrzebę chwili.  Skąd mam wiedzieć, że przebaczam i że z moim sercem jest wszystko w porządku? Kiedy przestaję się użalać nad sobą i kiedy pamięć trudnych wydarzeń nie powoduje pragnienia odwetu, zemsty i niezgody na to, żeby temu, kto zawinił przeciwko mnie, dobrze dzisiaj się wiodło.  Uczciwe rozliczenie win nie jest możliwe bez przebaczenia, bo zawsze będzie powodowało jedynie brak satysfakcji i niezadowolenie. Bo bez przebaczenia – nie odzyskujemy tego, co utraciliśmy, nie budujemy niczego nowego na przyszłość, nie jesteśmy z stanie zapobiec podobnym zdarzeniom w przyszłości. Brak przebaczenia to odmrażanie sobie swoich własnych uszu – na złość babci. To droga bez wyjścia i studnia bez dna.

Dzięki realnej mocy łaski Bożej możemy jednak podjąć decyzję o przebaczeniu i w proroczy sposób wpływać na nasze domy, szkoły, pracę, na całe miasta i na kraj. Możemy zapoczątkować nowy styl myślenia i funkcjonowania w społeczeństwie, dla - tak upragnionej - wolności naszej i kolejnych pokoleń.

wtorek, 29 marca 2011

Z Bogiem czy bez...?

Tak zwane dzisiejsze czasy nie różnią się aż tak bardzo od przeszłości, jak nam się wydaje.
 Łatwość komunikacji, dostęp do niemal wszystkiego on-line sprawia, że głównym problemem wielu ludzi staje się nadmiar bodźców, ofert i zbyt bogaty wybór na każdym niemal kroku. Oznacza to, że coś, co miało być ułatwieniem i przyspieszeniem naszych działań staje się hamulcem i ogranicza naszą efektywność. W tej sytuacji wielu ludzi poszukuje jakiegoś odnośnika, autorytetu, zewnętrznego głosu, który pomógłby w tym świecie niezliczonych możliwości dokonywać właściwych i szybkich decyzji. Do roli czegoś/kogoś takiego idealnie pasowałby Bóg, gdyby nie…

Żyjąc w tzw. chrześcijańskim kraju mamy niemal z mlekiem matki, a potem z lekcjami religii, wyssaną wiedzę na temat Boga, że jest sędzią sprawiedliwym, który - adekwatnie do sytuacji - albo nagradza, albo karze, że są trzy osoby boskie i tak dalej. I ten „Bóg” jak gdyby próbował się władować do naszego życia wbrew naszej woli, zatem jest nam trochę znajomy, „oswojony”, ale traktowany jako intruz. Takie postrzeganie Boga wzmacniane jest przez doświadczenia  Ludzi Bardzo Religijnych, których życie pokazuje, że zbliżenie się do tego „Boga” oznacza albo konieczność rezygnacji z przyjemności, albo wzięcie na siebie nowych, bezsensownych i uciążliwych, obowiązków, albo obie te rzeczy naraz. Dodatkowo potwierdza to wiele interpretacji biblijnych, które mówią na przykład, że Jezus namawia człowieka, żeby wziął na siebie Jego jarzmo i w ten sposób pomógł mu w odkupieniu świata.

Tymczasem Jezus rzeczywiście powiedział „weźcie na siebie moje jarzmo”, ale – kiedy przeczytamy cały kontekst – całość nabiera innego znaczenia:

Mat. 11:28-30

28. Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie.

29. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.

30. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie.

Okazuje się, że Jezus nie namawia do włożenia na siebie Jego jarzma, żeby sobie ulżyć, a nas dociążyć, ale odwrotnie – On chce nam pomóc! On mówi, że wejście w Jego jarzmo jest ukojeniem dla spracowanego i obciążonego. Tak, jak wyjaśnieniem dla będącego w zamieszaniu. Jak kierunkiem dla zagubionego. Jak uzdrowieniem dla chorego. Jak obroną dla bezbronnego.

Bóg umożliwia człowiekowi dokonywanie nowych odkryć i stymulację postępu. Ale to nie On odpowiada za zamieszanie, z którym tak wielu się zmaga. W Nim nieustannie jest odpowiedź i pomoc, ulga i odpoczynek. I nie po to, żeby się od świata oddzielić, ale żeby w nim żyć i efektywnie go zmieniać.

sobota, 5 lutego 2011

Zmiana miejsca spotkań


Od niedzieli 6.02.2011. zapraszamy na spotkania kościoła w każdą niedzielę na godz. 11.00 do siedziby Lubelskiego Towarzystwa Muzycznego w Lublinie przy ul. Rynek 17, na I piętrze.

sobota, 15 stycznia 2011

2011 - rok właściwego postanowienia

Początek nowego roku to dla większości osób czas szczególny. Próbujemy podsumować miniony okres i zaplanować nadchodzący czas. Snujemy plany, marzenia, czynimy wiele postanowień. Często po tygodniu-dwóch niewiele w nich zostaje, a my w najlepszym razie – po prostu o nich zapominamy, a jeśli jesteśmy bardziej pamiętliwi – stajemy się ofiarami wyrzutów naszego własnego sumienia i zamiast pozytywnej energii doświadczamy frustracji.

Czy jest wyjście z takiego zaklętego kręgu? Czy jesteśmy skazani na niepowodzenia? A może lepiej w ogóle dać sobie spokój z marzeniami i planami? Zwłaszcza, że – nawet, gdyby nam się udało je zrealizować – nie mamy gwarancji prawdziwej satysfakcji.

W Biblii znajdujemy wiele fragmentów mówiących o tym, że snucie planów i marzeń jest jak najbardziej zgodne z Bożą wolą dla człowieka i że poważne zmiany i przełomy w życiu całych narodów możliwe były dzięki wizjonerskiej determinacji jednego człowieka, który umiał pociągnąć za sobą wielu.
Z drugiej strony musimy pamiętać, że dla człowieka należącego do Boga – najważniejsze musi być wypełnianie woli Ojca w niebie. Czy zatem te dwie rzeczywistości da się jakoś pogodzić? Snuć marzenia, realizować je i pozostawać w woli Bożej?
Odpowiedź daje król Dawid w psalmie 37:
Ps. 37:4-5
4. Rozkoszuj się Panem, A da ci, czego życzy sobie serce twoje!
5. Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni.

Czytając go trzeba jednak pamiętać, że to niedoskonałość tłumaczenia sugeruje, jakoby w zamian za „rozkoszowanie się” (cokolwiek to znaczy...) Nim samym Bóg miał spełniać wszystkie najskrytsze zachcianki naszych serc. Tak naprawdę werset 4 opisuje pewien proces, podczas którego w wyniku bliskiego obcowania z Panem, relacji przyjaźni pozbawionej przymusu, w sercu człowieka pojawiają się właściwe marzenia. Nie chodzi tu jednak o podstępne „zaszczepienie” nam przez Boga Jego spraw do naszych serc – to raczej wygląda jak pragnienie czynienia czegoś, co jest ważne dla najbliższej osoby i ekstremalnie korzystne, zbawcze właściwie, dla wielu innych ludzi. Kiedy – na skutek „rozkoszowania się” Panem – poznajemy myśli Jego serca, odkrywamy Jego marzenia – ze względu na ich wagę i piękno – stają się naszymi niejako automatycznie, a potem On sam współdziała z nami w ich wypełnianiu.

Co zatem z planami na 2011? Jeżeli uda nam się w tym roku zbliżyć do Pana, poznać Go lepiej, nie bać się odkrywać przed Nim swojej duszy i słuchać, co ma nam do powiedzenia – zaczniemy się Nim samym rozkoszować. A wtedy – nic nie będzie w stanie zatrzymać wypełnienia marzeń, które zrodzą się w naszych sercach.