Początek nowego roku to dla większości osób czas szczególny. Próbujemy podsumować miniony okres i zaplanować nadchodzący czas. Snujemy plany, marzenia, czynimy wiele postanowień. Często po tygodniu-dwóch niewiele w nich zostaje, a my w najlepszym razie – po prostu o nich zapominamy, a jeśli jesteśmy bardziej pamiętliwi – stajemy się ofiarami wyrzutów naszego własnego sumienia i zamiast pozytywnej energii doświadczamy frustracji.
Czy jest wyjście z takiego zaklętego kręgu? Czy jesteśmy skazani na niepowodzenia? A może lepiej w ogóle dać sobie spokój z marzeniami i planami? Zwłaszcza, że – nawet, gdyby nam się udało je zrealizować – nie mamy gwarancji prawdziwej satysfakcji.
W Biblii znajdujemy wiele fragmentów mówiących o tym, że snucie planów i marzeń jest jak najbardziej zgodne z Bożą wolą dla człowieka i że poważne zmiany i przełomy w życiu całych narodów możliwe były dzięki wizjonerskiej determinacji jednego człowieka, który umiał pociągnąć za sobą wielu.
Z drugiej strony musimy pamiętać, że dla człowieka należącego do Boga – najważniejsze musi być wypełnianie woli Ojca w niebie. Czy zatem te dwie rzeczywistości da się jakoś pogodzić? Snuć marzenia, realizować je i pozostawać w woli Bożej?
Odpowiedź daje król Dawid w psalmie 37:
Ps. 37:4-5
4. Rozkoszuj się Panem, A da ci, czego życzy sobie serce twoje!
5. Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni.
Czytając go trzeba jednak pamiętać, że to niedoskonałość tłumaczenia sugeruje, jakoby w zamian za „rozkoszowanie się” (cokolwiek to znaczy...) Nim samym Bóg miał spełniać wszystkie najskrytsze zachcianki naszych serc. Tak naprawdę werset 4 opisuje pewien proces, podczas którego w wyniku bliskiego obcowania z Panem, relacji przyjaźni pozbawionej przymusu, w sercu człowieka pojawiają się właściwe marzenia. Nie chodzi tu jednak o podstępne „zaszczepienie” nam przez Boga Jego spraw do naszych serc – to raczej wygląda jak pragnienie czynienia czegoś, co jest ważne dla najbliższej osoby i ekstremalnie korzystne, zbawcze właściwie, dla wielu innych ludzi. Kiedy – na skutek „rozkoszowania się” Panem – poznajemy myśli Jego serca, odkrywamy Jego marzenia – ze względu na ich wagę i piękno – stają się naszymi niejako automatycznie, a potem On sam współdziała z nami w ich wypełnianiu.
Co zatem z planami na 2011? Jeżeli uda nam się w tym roku zbliżyć do Pana, poznać Go lepiej, nie bać się odkrywać przed Nim swojej duszy i słuchać, co ma nam do powiedzenia – zaczniemy się Nim samym rozkoszować. A wtedy – nic nie będzie w stanie zatrzymać wypełnienia marzeń, które zrodzą się w naszych sercach.