Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.

2 Kor. 5:17

niedziela, 8 marca 2009

Osiem powodów do szczęścia

W jednym z pierwszych nauczań Jezus powiedział do swoich uczniów:

3. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios.

4. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

5. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię.

6. Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

7. Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.

8. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

9. Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani.

10. Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z Powodu sprawiedliwości, albowiem ich jest Królestwo Niebios.

(Mat. 5:3-10;BW)

Tekst znany i używany w kościołach różnych tradycji często i chętnie. Co jednak z niego zapamiętaliśmy? Nie zawsze chyba to, o co Jezusowi naprawdę chodziło. Błogosławiony znaczy po prostu szczęśliwy. My mamy jednak w pamięci, że błogosławieni to szczególnie jakoś przez Boga obdarowani, a z powyższego tekstu zapamiętujemy, że są nimi ci, którzy:

- są ubodzy w duchu,

- smucą się,

- są cisi,

- pragną sprawiedliwości,

- są miłosierni,

- mają czyste serca,

- czynią pokój,

- cierpią prześladowania.

Osobliwy obraz. Kojarzy się raczej z człowiekiem słabym, niepozornym, naiwnym, krótko mówiąc – frajerem. I w oparciu o taki obraz Bożego błogosławieństwa trudno myśleć o Bogu jako o kimś, kto jest mocny, sprawiedliwy, kochający i pragnący powodzenia i satysfakcji swoich dzieci, do których należy dziedzictwo Jego Królestwa.

Tymczasem Jezus tak naprawdę mówi, że błogosławieni są ci, którzy:

- posiedli Królestwo Niebieskie,

- mają radość (są pocieszeni),

- posiedli ziemię i panują nad nią,

- doświadczają sprawiedliwości,

- doświadczają miłosierdzia,

- mogą oglądać Boga,

- są nazwani synami Boga,

- Królestwo Niebios jest ich.

Zupełnie inny obraz. Teraz widać, że warto byś ubogim w duchu, cichym, sprawiedliwym, miłosiernym itd. ale tylko dlatego, że nagroda i owoce są tego warte.

2 komentarze:

tjr pisze...

Napisałe(a)ś: "Teraz widać, że warto byś ubogim w duchu, cichym, sprawiedliwym, miłosiernym itd. ale TYLKO [podkreślenie moje] dlatego, że nagroda i owoce są tego warte."
Powstaje pytanie - jaka jest motywacja dla Twojego życia? Czy Twoim motywatorem jest pragnienie czynienia rzeczy słusznych, dlatego że są słuszne? Czy też naszym motywatorem ma być tylko pragnienie uzyskania szczęścia? Ta druga postawa określana jest jako hedonizm, i niczym - w gruncie rzeczy - nie różni się od postawy małpki wyczyniającej ucieszne sztuczki i oczekującej za to nagrody w postaci cukierka.
Czy służąc Bogu czynisz to dlatego, że jesteś posłuszny Jego głosowi (powołaniu) w Twoim życiu, czy też tylko dlatego, że Ci się to opłaci? Zyjesz dla celu czy żyjesz tylko dla szczęścia, jakie mu towarzyszy? Pierwsza postawa jest postawą "pasterza, który kładzie swoje życie za owce", druga - postawą najemnika, który zwiewa, gdy tylko sytuacja robi się "podbramkowa". IMHO, zasadniczym pytaniem jest, czy traktuję Boga podmiotowo (jako mojego Pana i Osobę, z którą mam relację) czy przedmiotowo (jako Najwyższą Siłę służącą do zaspokajania mojego pragnienia szczęścia). Używając dość oklepanego porównania: czy Twoje dzieci cieszą się Twoją obecnością, czy tylko prezentami, które im kupujesz ? Nie mówię tu o promowaniu "cierpiętnictwa" w chrześcijańskim życiu (do czego ten fragment przez stulecia skutecznie był używany). Faktem jest, że życiu poddanemu Bogu zawsze towarzyszy sukces (choć powodzenie wg Bożych standardów niekoniecznie musi być zredukowane do, popularnej w pewnych kręgach, trójcy "władza, zdrowie, pieniądze" - vide Dietrich Bonhoeffer). Mówię o realizacji celu i szczęściu wypływającemu z otrzymania narzędzi, które pomogą mi ten cel (poszerzenie panowania Królestwa Bożego) osiągnąć.

Kościół Nowe Życie pisze...

Tomaszu! Dzięki za cenne uzupełnienie. Ten post jest niestety tylko skrótem tego, o czym mówiliśmy na nabo, być może za dużym skrótem. Aczkolwiek na Twoje pytania (czy służba z posłuszeństwa czy z oczekiwania nagrody albo czy dla celu czy dla szczęścia, jakie mu towarzyszy)- odpowiem tak: dla obu tych rzeczy równocześnie. Podobnie, jak chcę, żeby dzieci cieszyły się moją obecnością, ale z prezentów, które czasem przywiozę - również.
No i - oczywiście - chcę zapewnić, że najbardziej cieszą mnie narzędzia do rozszerzania granic Królestwa Bożego na ziemi...

Pozdrawiam,

Przemek