Każdy człowiek szuka w swoim życiu szczęścia i satysfakcji i dla większości z nas nie płynie ono z faktu posiadania tego, co było naszym marzeniem, albo tego, czego inni mogą nam pozazdrościć. Takie „szczęścia” są krótkotrwałe i – jak narkotyk – powodują szybko głód nowych osiągnięć. Tymczasem człowiek został przez Boga zaplanowany do poczucia prawdziwego spełnienia i szczęścia, a nie do nieustającego głodu i niedosytu. To właśnie miał na myśli Jezus, kiedy mówił, że jest dawcą wody, po której nie grozi nam rychłe pragnienie, ale stanie się źródłem tej wody dla innych. To oznacza, że spełnienie i szczęście nie pochodzą w naszym życiu z osiągnięć, zdobyczy ani nawet z sukcesów, ale z OWOCÓW, które wydajemy.
Skąd zatem pochodzą owoce? Czy wystarczy żyć spokojnie, „po cichu”, nikomu nie wadzić, nikogo nie krzywdzić, unikać błędów i grzechów? Wielu ludzi myśli, że tak, ale to właśnie takie myślenie pozbawia ich życie owocu, a w konsekwencji satysfakcji i szczęścia. Unikanie błędów nie wystarczy, żeby było dobrze. Nie wystarczy, żeby wywrzeć wpływ na ten świat. Nie wystarczy, żeby przynieść owoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz