Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe.

2 Kor. 5:17

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Co się stało w Boże Narodzenie?


6. I gdy tam byli, nadszedł czas, aby porodziła.

7. I porodziła syna swego pierworodnego, i owinęła go w pieluszki, i położyła go w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie.

8. A byli w tej krainie pasterze w polu czuwający i trzymający nocne straże nad stadem swoim.

9. I anioł Pański stanął przy nich, a chwała Pańska zewsząd ich oświeciła; i ogarnęła ich bojaźń wielka,

10. I rzekł do nich anioł; Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu,

11. Gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowy.

12. A to będzie dla was znakiem: Znajdziecie niemowlątko owinięte w pieluszki i położone w żłobie.

13. I zaraz z aniołem zjawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących:

14. Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie.

Łuk. 2:6-14

Opis dobrze znany, często czytany. Być może kojarzy się nam z dzieciństwem, wzniosłą atmosferą, rodzinnym ciepłem, prezentami, zapachem choinki, wigilijnych potraw. Nadajemy tym świętom wartość emocjonalną, symboliczną, mówimy wówczas o pojednaniu, nadziei, radości, przekazujemy tradycje swoim dzieciom. I tak z pokolenia w pokolenie…

Czy jednak nie zapominamy, czego pamiątką jest Boże Narodzenie…?

Czy myśląc i mówiąc o pojednaniu nie mamy na myśli pojednania z nieprzyjemnym sąsiadem? Myśląc o nadziei nie myślimy o lepszej pracy i spłacie kredytów? A o radości – nie o prezentach, gadżetach i chwili urlopu? A to nie tak miało być…

Jezus urodził się na ziemi jako człowiek, żeby pojednać każdego człowieka z Bogiem – Ojcem w Niebie, żeby dać nadzieję na życie wolne od grzechu i słabości, a radość – z uczestnictwa w chwale i dziedzictwie Królestwa Bożego.

Od Jezusa oczekiwano czegoś innego, kiedy się narodził. Żydzi myśleli o wyzwoleniu spod okupacji Rzymian. Dzisiaj też Jego przyjście jest niezrozumiane. Warto to jednak zmienić i przerwać tę dziejową pomyłkę.

Po co zatem przyszedł Jezus? Czym było Jego narodzenie i życie na ziemi? Sam o tym mówi najlepiej:

16. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.
Jan. 3:16

Boży jednorodzony Syn był najwyższym możliwym wyrazem miłości Boga do świata. I innego już nie będzie, inny zbawiciel już się nie pojawi, nikt nas już bardziej do Boga nie zbliży, więcej dla ratunku świata zrobić już się nie da. To właśnie ci, którzy uwierzą i zaczną żyć żywotem wiecznym już teraz na ziemi – są Bożą odpowiedzią na potrzeby świata i jednocześnie ewidentnym dowodem na to, że Boży plan ma moc i może być skuteczny. Dlaczego jednak tak wielu boi się spotkania ze zbawicielem? Bo uwierzyli w kłamstwo, które dementuje sam Jezus w następnym wersecie w ewangelii Jana:

17. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony.

Nie czekaj, aż staniesz się „godny” spotkania ze Zbawicielem, aż uznasz, że „możesz się pokazać”. To by było dobre, gdybyś szykował się na spotkanie z sędzią. A ty potrzebujesz zbawiciela właśnie po to, żeby się na nowo narodzić i zacząć nowe życie, a nie „pudrować” stare. Tylko wtedy masz gwarancję prawdziwej zmiany.

niedziela, 14 grudnia 2008

Bono cz. 2

Właściwy wywiad zaczyna się tak:

http://pl.youtube.com/watch?v=grBByc7t3Fs

Jak to rozumieją inni? Bono cz. 1

Co to znaczy żyć nie dla siebie?
Przykład takiego życia - Bono, lider irlandzkiej grupy U2.

Poniżej wprowadzenie do wywiadu przeprowadzonego z nim przez pastora Willow Creek Community - Billa Hybelsa z 2006 roku, a pokazanego podczas tegorocznej polskiej edycji Global Leadership Summit w Krakowie 28. listopada 2008.

http://pl.youtube.com/watch?v=ilSef9kJapo

sobota, 13 grudnia 2008

Tu nie chodzi o ciebie...

Mój grzech – moje przebaczenie.

Moje potępienie – moje zbawienie.

Moja niedoskonałość – moja świętość.

Mój smutek - moja radość.

Moja rozpacz – moja nadzieja.

Moja nędza – moje bogactwo.

Moja bieda – moja obfitość.

Moja choroba – moje zdrowie.

Moja ciemność – moja światłość.

JA, MNIE, MOJE, O MNIE, DLA MNIE, PRZEZE MNIE, WE MNIE, BEZE MNIE, ZE MNĄ, JA, JA, JA...

Wielu kaznodziejów, wierzących chrześcijan, może nawet Ty sam, mówiłeś komuś o Bogu, że posłał Jezusa dla zbawienia ludzi i tak dalej i tak dalej... Zwiastowałeś mu dobrą nowinę o Królestwie. Mówiłeś, że Bóg chce stać się dla tego kogoś Ojcem i dlatego posłał Jezusa, aby go WYZWOLIŁ. Składałeś zapewne świadectwa, że doświadczyłeś tej wolności, że On zmienił Twoje życie. Czy na pewno? A powiedziałeś mu o jaki rodzaj wyzwolenia chodzi? Że niby o wyzwolenie od grzechu, potępienia, smutku, bezsensu, biedy i choroby? Tak, to pewnie jest prawda. Ale tylko częściowa i bardzo niedoskonała.

Dlaczego?

Bo tu nie chodzi o Ciebie.

Tu nie chodzi tylko , żebyś zastąpił grzech przebaczeniem, chorobę zdrowiem, a biedę obfitością. Tu chodzi o to, żebyś był wolny. Od czego? Od kogo? OD CIEBIE SAMEGO!

Tu chodzi o to, żebyś po prostu stał się wolny od wszystkich swoich problemów, zmartwień, frustracji, niepewności, nieśmiałości, troski o swój wizerunek (że może ucierpieć), troski o swoje mienie (że możesz je stracić). A to oznacza, że musisz wreszcie dokonać zmiany na tronie swojego życia. Czy wiesz, że możesz mieć przebaczenie, radość, bogactwo, zdrowie – i nadal być skoncentrowanym na samym sobie?! Gdyby tak miało pozostać – to byłoby największe marnotrawstwo w dziejach świata i najpotężniejsze nieporozumienie. Bogu nigdy nie chodziło, żeby tylko zastąpić Twój grzech przebaczeniem, Twoją chorobę zdrowiem, a ubóstwo bogactwem. To by oznaczało, że Ci się poprawiło, ale nie - że coś naprawdę się zmieniło. To nie oznaczałoby takiej zmiany jakościowej, dla której warto było by posyłać swojego Jedynego Syna na zesłanie, samotność, hańbę, ból, cierpienie i w końcu - straszliwą śmierć. Owszem – On chce zbawienia, świętości, bogactwa i zdrowia dla Ciebie i wszystkich, którzy są wokół ciebie, ale nie po to, żebyś to miał, cieszył się tym i uważał, aby tego nie stracić. On chce, abyś tego używał, aby zmieniać świat, wywierać na niego realny wpływ. On chce, żebyś wypełniał Jego misję tu na ziemi, żebyś widział potrzeby tych, którzy sami sobie pomóc nie mogą, żebyś miał miłość do tego świata i ludzi, którzy na nim są, żebyś położył życie swoje za bliźnich swoich.

A to będzie możliwe tylko wtedy, kiedy na tronie nie będziesz już Ty, tylko On. Dla ludzi, których los tak Cię przejmuje i dla których chciałbyś tak wiele zrobić, lepiej będzie, kiedy będziesz im służył bardziej ze względu na Niego niż ze względu na siebie - w oparciu o Twoje poczucie sprawiedliwości i Twoje zrozumienie miłości. Służąc sobie, swoim ideałom, pomysłom i celom – jedynie podpompujesz swoje EGO nie robiąc właściwie nic ZNACZĄCEGO. Odpuść sobie siebie, wyluzuj się i daj się poprowadzić JEMU. To będzie podstawa dla prawdziwych Owoców w Twoim życiu.